Miętus – historia prawdziwa

Miętus
Według wszelkich wróżb i przepowiedni miętus, to ryba listopadowo grudniowa. Pogoda tragiczna, deszcz ze śniegiem, plucha i zimny wiatr nie nastrajają optymistycznie. Większość kolegów po kiju już wiele tygodni temu zakonserwowało kołowrotki i odlożyło wędziska czekając na pierwsze wiosenne promienie słońca. Niejeden kolega zaprzysiągł się, że jako rasowy kocur z pieca nie zejdzie.
Lecz czy każdy zapada w sen zimowy? Otóż nie. Dla mnie sezon wędkarski trwa cały rok. Już pod koniec września zaczynam szukać miejscówek na jedyną, dorszowatą rybę naszych wód. Wbrew pozorom nie jest to wcale takie łatwe.
Łowię w Pilicy, ale dołek z kamieniami i korzeniami nie zawsze jest stanowiskiem tych ‚pięknych’ ryb. Czasami łowię je na ledwo metrowej wodzie z piaszczystym dnem. Kilkunastoletnie doświadczenie utwierdza mnie w tym, że miętus lubi bystrzejszą wodę. W zakolach czy w zatoczkach i innych tego typu miejscach nigdy miętusa nie złowiłem.
Najczęściej szukam miejscówek w okolicach zakrętów. Tam zawsze jest rynna z głębszą wodą. Zestawy umieszczam w miarę możliwości równolegle do brzegu. Umieszczenie przynęty jest uzależnione od uciągu rzeki.
Sprzęt jakim łowię, to zwykłe feedery z przyciętymi szczytówkami. Żyłka główna 0.3/0.35 ciężarki wg uznania i uciągu wody. Krętlik i ok. 50 cm przyponu zakończonego zwykłym sandaczowym hakiem. Jako sygnalizatorów używam dzwoneczków lub świetlików. Jadę zawsze jeszcze jak jest widno. Nad wodą jestem ok.30 min. przed zmrokiem. Nie ma nic gorszego jak nocne szukanie nowego stanowiska.
Szybkie rozłożenie wędek, solidne wbicie widełek i dwa zestawy lądują w wodzie. Przynętą u moim przypadku jest jak zwykle filet z uklejki lub innej rybki. Najczęściej łowię na świeże przynęty, gdyż cały rok mam do nich dostęp.
Brania zwykle zaczynają się ok. godz. 19 i nie trwają zbyt długo. Miętus sygnalizuje konsumpcję kilkoma delikatnymi szarpnięciami lub bezdzwięcznym przygięciem szczytówki, jednak zdarza się branie w iście sandaczowym stylu.
Takie agresywne brania są wówczas, gdy miętus jest na braniach i jest ich w łowisku większa ilość. Wtedy nie zakładam dzwonka, lecz trzymam wędzisko w ręku i łowię na czuja:)
Wiele razy miałem przypadek, że ryba zupełnie nie zasygnalizowała brania. Przy wyciąganiu zestawu okazało się, że miętus już sobie zjadł fileta i się zdrzemnął:))) Warto co jakiś czas podciągnąć ciężarek o kilkadziesiąt centymetrów.
Jeśli już mam branie i ryba zaczyna wysnuwać żyłkę, wtedy czekam do pierwszego postoju i lekko zacinam. Walka miętusa przypomina ….hmm sam nie wiem. On nie walczy i właśnie dlatego warto zwracać im wolność. Wędkowanie kończę ok. godz.22.
Jeśli wybierzecie się na takie zimne wędkowanie, to radzę zachowajcie wszelkie zasady bezpieczeństwa. Jest ciemno, mokro i ślisko. Listopadowa kąpiel w rzece może być przykra w skutkach.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.