Jesienna Drawa
W związku z wyjazdem służbowym (trzydniowym na szczęście) w rejony Krzyża Wielkopolskiego postanowiłem zabrać sprzęt i zbadać rzekę "legendę" płynącą w tych
okolicach, mianowicie Drawę. Oczywiście wyjazd był poprzedzony wnikliwym zbieraniem informacji i czytaniem artykułów o wyprawach na łososiowate nad Drawę. Dało się zauważyć jedną rzecz - wszystkie artykuły były dość wiekowe i mówiły o tym że jak już raz zawitamy nad tą rzekę, to każdy następny wyjazd nad nią, będzie już tylko powrotem.... Jak to rozumieć nie wiedziałem....
Dzień 1.
Obrałem sobie za cel mojej wędrówki z muchówką (zakaz spinningowania, u mnie metody wiodącej, w okresie jesiennym mnie do tego zmusił, ale o regulaminie później, ) odcinek zwany "Parkowym".
Parkowy nie dla tego że mamy tam pełno ławek i latających dzieciaków, tylko z powodu objęcia większej części dorzecza Drawieńskim Parkiem Narodowym (DPN).
Po wykupieniu stosownego zezwolenia na wędkowanie oraz zezwolenia na parkowanie pojazdu w wyznaczonym miejscu udałem się na rekonesans.
Zacząłem od miejsca w którym do Drawy uchodzi Korytnica - jeden z większych dopływów - chociaż wędkarsko nie ciekawy z racji stawów hodowlanych i okolicznej ludności nieprzychylnie nastawionej ze względu na swe kłusownicze zapędy....
No to zaczynamy, spodniobuty na tyłek i do wody, i tu zaczął się pierwszy problem. Drawa ma specyficzne dno - miejscowo twarde, a gdzieniegdzie piaszczyste ale wciągająąąące.
Ponadto głęboko i ten nurt. Jednym słowem trudno. Uroku dodawały płynące liście, a raczej dywan z nich na powierzchni wody oraz wiatr ( Drawa obrośnięta jest drzewostanem liściastym).
Pomachałem chwilę nimfą łowiąc kilka strzebli potokowych. Jednak brak możliwości poruszania się mnie lekko zmęczył. Postanowiłem przejść się brzegiem.
Widoki powalające, piękno przyrody w tym rejonie nie do opisania. Skarpy nad wodą, drzewa w wodzie, mnóstwo grzybów i ciszaaaaa.
Pochodziłem trochę zwiedzając i z letargu wyprowadził mnie wyskok drobnych rybek przy jednym z powalonych pni. Podchodząc bliżej zauważyłem znajomą sylwetkę –pstrąg.
Postałem chwilę obserwując (Drawa ma krystaliczną wodę) . Pstrąg stał przy pniu leniwie poruszając ogonem i od czasu do czasu odganiał drobnice wpływającą w jego rewir. Z atakami nie miało to nic wspólnego.
Przeszedłem około 10 m w górę i podałem przynętę przed stanowiskiem ryby.
Branie natychmiastowe i po krótkim holu tęczak ląduje w podbieraku.
Popatrzyłem chwilę na rzekę i wróciłem bez żalu na kwaterę.
Po pierwszym dniu Drawa mi się w ogóle nie podobała – była jakaś inna, dziwna. Wcześniej nie spotkałem się z tym charakterem łowiska.
Dzień 2.
W związku z tym że wczoraj byłem dość wysoko, patrząc na bieg rzeki, postanowiłem pojechać drugim brzegiem na odcinek szerzej rozlany w poszukiwaniu osławionych lipieni.
Przystanek Sitnica powitał mnie porządkiem, miejscem na ognisko i do biwakowania oraz ubikacją!
Zostawiłem w wyznaczonym miejscu samochód i poszedłem nad wodę.
Miejsce jak najbardziej koncertowe około 300 m w górę jak i w dół wymarzone stanowiska ryb. Głębsze zawirowania przeplatały się z kamienistymi płyciznami, wiele zwalonych drzew i przeszkód.
W związku z faktem braku aktywności ryb na powierzchni zacząłem szukać lipków głębiej.
W drugim rzucie odprowadzenie, po czym po krótkiej przerwie agresywny atak.
Znów chwila przyjemnego holu i 34 cm lipień ląduje w podbieraku.
Trochę chudy ale wariat…..
Zmieniam miejsce, idąc dalej zauważyłem fajny kawałek wody do obłowienia.
Drawa w tym miejscu płynie wolno i jest usiana mnóstwem wysepek na których rosną pojedyncze drzewa. Między wysepkami płyną wąskie strumyki, a w nich ryby.
Wyraźnie można było dostrzec lipienie, klenie i gdzieniegdzie szczupaczki.
Mimo trudności związanych z poruszaniem się po takim terenie zaczynam machanie.
Łowię kilka kleników na kiełża z brązką w parze.
W polaroidach na piaszczystym dnie dostrzegam kilkukrotnie zmieniającego pozycje lipienia. Jest duży.
Robię więc chwilę przerwy, obserwuję po czym podaję przynętę.
W drugim rzucie potężne branie – aż nie byłem w stanie uwierzyć że to lipek.
Hol mocno chlapany i rybka już w ręku do szybkiej sesji fotograficznej.
Miarka pokazała 42 cm. Jest naprawdę ładny.
Zdjęcia oczywiście pozostawiają dużo do życzenia, ale cóż poradzić jak człowiek sam nad wodą i jeszcze ręce się trzęsą
Oddaje kilka rzutów łowiąc jeszcze jednego.
Dzień drugi dobiegł w ten sposób do końca, a jeszcze trzeba popracować, gdyż co jak co - wyjazd służbowy….
Dzień trzeci wyjazdu poświęciłem poznawaniu okolicznych rzeczek i strumyków, gdyż miałem niewiele czasu i trzeba było wracać do Łodzi.
Podsumowanie.
Rzeka Drawa dziwną wodą jest ! Płynie w stronę gór, a nie w stronę morza. Ma charakter górski jest dość duża i rwąca chociaż miejscami przypomina Pilicę za tamą
W parku narodowym obowiązuje oddzielny regulamin zapoznajcie się z nim wykupując oddzielne pozwolenie. Gdzie takowe możecie nabyć dowiecie się ze strony internetowej http://dpn.pl/kontakt.html .
Pozytywy :
1 . Porządek
2. Wyznaczone miejsca postoju pojazdów biwaków itp.
3. Piękno przyrody
4. Dbanie o wodę ( Strażnicy Parku nie odpuszczają wszelakie łamanie regulaminu surowo karane)
5. Dobry kontakt z punkami informacyjnymi
6. Cena zezwoleń ( Łowisko jak najbardziej specjalne nie tylko z nazwy, a pieniądz marny)
7. Populacja ryb
8. Możliwość spotkania troci i łososia (utworzono tarliska na dopływie Drawy – Płocicznej do
których co roku zaczęły powracać ryby)
Negatywy :
1.nW sezonie łowienie sukcesywnie uniemożliwiają kajakarze….
2. Odległość od Łodzi
W jednym zdaniu – Już wiem dlaczego mówią, że nad Drawę się nie jeździ tylko powraca : rzeka inna, tajemnicza, i może się nie podobać…..ale i tak coś tam znowu ciągnie….
Pozdrawiam Luuki.
P.S. nacieszcie oczy !
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.